Jesteśmy 10 lat w
strukturach Unii Europejskiej. To historyczne wydarzenie dla naszego kraju.
Dzisiaj musi budzić wiele refleksji i trzeźwych ocen, a nie propagandowych
fajerwerków. Gołym okiem widać, że bez
środków unijnych Polska byłaby zacofanym, niedorozwiniętym infrastrukturalnie i
gospodarczo krajem, o zdegradowanym i niedoinwestowanym rolnictwie.
Oczywiście, Unia
Europejska ma wiele wad i ograniczeń, dlatego ma też wielu przeciwników i to
nie tylko w naszym kraju, ale bez niej Polska byłaby słabym ekonomicznie państwem,
stale – patrząc na przykład Ukrainy - narażonym na niebezpieczeństwo jakiejś
ingerencji w nasze wewnętrzne sprawy.
Jednak nie na ten
fakt chcę zwrócić uwagę przy tej okazji
jaką jest ta okrągła rocznica. W związku z zasadami
gospodarczymi określonymi przez przepisy unijne, nachodzą mnie obawy innego
typu. Od roku 2016 w Polsce nastąpi możliwość zakupu ziemi rolnej przez
obcokrajowców.
Z jednej strony,
polskie rolnictwo, dzięki środkom unijnym podniosło jakość swoich produktów i unowocześnia się sprzętowo. Zostały stworzone
warunki dynamicznego rozwoju i sprostania warunkom konkurencji na europejskim
rynku artykułów spożywczych.
Z drugiej strony, jest tajemnicą poliszynela,
że finanse publiczne Państwa są w opłakanym stanie, co powoduje, że rząd stale
poszukuje pieniędzy, aby łatać powiększającą się dziurą budżetową. Niestety,
sięgając głównie do kieszeni jeszcze stosunkowo biednych obywateli i nadmiernie
obciążając samorządy, które również są na dorobku i stale mają wielkie potrzeby inwestycyjne,
niezbędne dla rozwoju miast i gmin.
Z trzeciej strony,
większość Polaków wie, że w czasie polskiej transformacji ustrojowej po 89 roku,
w wielu sektorach gospodarki
wyprzedaliśmy i zlikwidowaliśmy cały szereg przedsiębiorstw, które na ówczesne
czasy były w miarę nowoczesne, ale przestały stanowić własność państwa, a
środki finansowe uzyskane z ich sprzedaży zamiast trafić z powrotem na rozwój
polskiego przemysłu lub na rozwój infrastruktury kraju, zostały przejedzone lub
zmarnowane. Nie ma ich!
Patrząc na te trzy
zjawiska, które przedstawiłem powyżej, uważam,
że ziemia rolna będąca w zasobach skarbu państwa (jeszcze kilka milionów
hektarów !!!) powinna zostać sprzedana jeszcze przed 2016 roku polskim
rolnikom, plantatorom i innym naszym producentom rolnym.
Dlaczego?
Po pierwsze, nadal wśród polskich rolników jest tzw. „głód ziemi”.
W wielu obszarach Polski zapotrzebowanie na ziemię i jej uprawę jest większa
niż dostępne tam zasoby. Zatem uwolnienie ziemi z zasobów skarbu państwa – ANR,
na rzecz rolników i producentów rolnych jest jak najbardziej zasadna. Teraz, a
nie później, gdy przyjdą obcokrajowcy. Ponieważ oni będą bogatsi i wykupią zasadniczą
część ziemi, w tym tę najlepszą. Odbędzie się to kosztem rodzimych producentów
rolnych. W konsekwencji nasz kraj ograniczy możliwości rozwoju polskich
gospodarstw rolnych i naszych firm branży spożywczej.
Przypomnę, że
żywność tak jak i energia oraz surowce, stanowią o bezpieczeństwie państwa. Prawie
zniszczyliśmy polski sektor zbrojeniowy, wyprzedaliśmy banki, sprzedaliśmy
część przemysłu energetycznego itd. Bądźmy mądrzy po tej szkodzie i nie
sprzedawajmy obcym sektora żywieniowego kraju!
W dodatku
obcokrajowcy część nabytej w Polsce ziemi potraktują jako towar w obrocie
spekulacyjnym, a nie produkcyjnym, co może znacznie ograniczyć konkurencyjność
polskiego rolnictwa na rynkach zagranicznych - tak było z częścią polskich
firm, które zostały sprzedane obcokrajowcom, a kontrahentom z zagranicy często
chodziło nie o kupioną firmę, którą teoretycznie mieli rozwijać, a o rynek
sprzedaży, która posiadała ta firma i jej produkty. Tak może być z sektorem
rolnictwa.
Po drugie, w Polsce ziemia rolna zawsze będzie w cenie. Nie tylko
dlatego, że takie są tradycje, ale dlatego,
że nasz kraj leży w bardzo atrakcyjnej części Europy. Jest dobrze rozwinięta
kultura upraw rolnych, jest duży rynek zbytu płodów rolnych. To co dzisiaj jest
w zasięgu finansowym naszych rolników,
po wykupieniu ziemi przez obcokrajowców, będzie dla nich nieosiągalne –
najwyżej będą dobrymi zarządcami cudzej własności.
Po trzecie, mieszkańcy polskiej wsi mają ogromny szacunek i
sentyment do ziemi. Tak szybko jej nie sprzedadzą, jak to robili zbyt często skorumpowani urzędnicy
państwowi, co wyraźnie było widać przy sprzedaży przedsiębiorstw i firm
państwowych. Poza tym, wreszcie przyszedł czas na budowanie bogactwa kraju
przez bogactwo ich obywateli!
Po czwarte, ze sprzedaży ziemi do 2016 roku, w znaczący sposób
zasilimy budżet państwa. Zaspokoimy część potrzeb inwestycyjnych, szczególnie
niezbędnych do współfinansowania, ze środkami unijnymi, inwestycji
infrastrukturalnych (autostrad, dróg szybkiego ruchu, tras kolejowych, sieci
energetycznych itd.). Część uzyskanych z tego tytułu środków możemy skierować
na rozwój polskiego przemysłu strategicznego, np. zbrojeniowego, czy na rozwój
polskiej nauki dla wspomagania procesu wdrażania nowoczesnych technologii.
Całość tej narodowej
operacji należało by obsłużyć tanim kredytem lub w formie wyemitowanych przez państwo na ten cel
obligacji zastawionych np. pod sprzedawaną ziemię. Oczywiście, potrzebny byłby
długoterminowy, np. 10 letni okres spłaty ratalnej i relatywnie dostępny, dla
naszych obywateli, poziom pierwszej wpłaty.
Warunki sprzedaży ziemi polskim producentom rolnym do 2016
roku na pewno da się szybko i precyzyjnie określić. Jednak kluczową kwestią
będzie wola polityczna polskiego rządu i parlamentu.
Ja, choć nie jestem
„narodowcem” postuluję: - polska ziemia - dla Polaków!!!
Marek Dyduch
A gdyby tak jeszcze wdrożyć na takich podmiejskich terenach tanie budownictwo społeczne (inne aniżeli łupiące obywateli TBS-y), zamiast wprowadzać PR'owskie sztuczki w postaci nieskutecznych programów typu MdM... Pozdrawiam, D. Fudali
OdpowiedzUsuńMarek, mówisz jak PSL w roku 2002-2003. Wtedy uważaliśmy ich obawy za wydumane. A dziś? Dziś musimy im przyznać rację . Zresztą jak w wielu innych wypadkach. Czyż nie?
OdpowiedzUsuń