środa, 26 czerwca 2013

Polityka a rzeczywistość

Jako polityk z coraz większym niepokojem i zażenowaniem obserwuje rozdźwięk jaki następuje między rzeczywistością, czyli jakością życia dnia powszedniego każdego z nas, a „problemami”, którymi zajmują się politycy, Ci znani z pierwszych stron gazet, jak i Ci z ludu, tacy jak parlamentarzyści, którzy w czasie kampanii prześcigali się w składaniu postulatów, co to Oni nie zrobią dla mieszkańców regionu, z którego kandydują.

Z przykrością muszę stwierdzić, że wstyd mi za klasę polityczną w Polsce, gdy patrzę jak brnie Ona w ślepy zaułek swojego półświatka, zupełnie wyalienowanego z normalnego życia. Ten polityczny półświatek rządzi się dziwnymi prawami i stawia sobie specyficzne cele.

Pierwsze prawo polityków jest uniwersalne i opiera się na… wzajemnej nienawiści. Politycy różnych opcji partyjnych szczerze się nienawidzą. Jak oglądamy debaty publiczne w mediach, a tym bardziej debaty w polskim parlamencie, to łatwo można zauważyć jak duże są rozbieżności w podejściu poszczególnych przedstawicieli partii do tego samego problemu, w jak niskiej kulturze politycznej formułowane są argumenty jak ten problem rozwiązać, przy tym padają wzajemne oskarżenia, kto jest winien, że ten problem się w ogóle pojawił, a atmosfera tych debat jest ziejąca nienawiścią. W takiej sytuacji dany problem nigdy nie jest dogłębnie omówiony i przeanalizowany, przez to często  nigdy nie jest dostatecznie dobrze rozwiązany, bo w takim wydaniu myślenia i podejścia politycznego, nie chodzi o realne rozwiązanie tego problemu, tylko chodzi o to kto w tej debacie lepiej wypadnie, jak tę debatę ocenią ich potencjalni wyborcy, i kto komu bardziej dokopał.

Takie podejście polityków do każdego problemu, który jest polem walki, spłyca jego pozytywne rozwiązanie, a wzajemna zawiść jest po prostu groźna ponieważ wprowadza zaślepienie, które nie jednoczy, a dzieli polityków, w sposobie rozwiązania problemu, który jest ważny dla całego społeczeństwa. Taka sytuacja powoduje, że cały szereg spraw i problemów do rozwiązania w naszym kraju jest spłycana, jest zbywana, jest bałaganiarska, jest niedopracowana, a to z kolei wpływa na jakość naszego życia publicznego i na jakość życia każdej polskiej rodziny.

Może dla wielu ten problem jest niedostrzegalny, ale jestem przekonany, że z upływem czasu, większość Polaków się przekona, że żyje w źle zorganizowanym kraju, kraju o takiej jakości jak dzisiejsza jakość i kultura debaty politycznej.

Drugie prawo polityków, to ucieczka od rzeczywistych problemów jakie mają dzisiaj ludzie i pozorowanie ( udawanie ) w ich podejmowaniu i ich rozwiązywaniu.
Dzisiaj politycy są wygodni, a część z nich nie jest w ogóle przygotowana do pełnienia misji, które wyznaczyli im obywatele. Wygoda polega na tym, że politycy uciekają od rozwiązania problemów, które dotykają szeregowych ludzi, nie chcą albo nie potrafią podjąć interwencji, zbywają ludzi z problemami stwierdzając, że nic w tej sprawie nie mogą zrobić, że sprawa jest poza ich zasięgiem, co niektórzy napiszą jakieś pismo interwencyjne lub interpelacje i mówią potrzebującym ludziom, że podjęli sprawę, no ale siła wyższa spowodowała, że w tej sprawie nie można nic zrobić. A ten biedny człowiek jak trafiał na bariery biurokratyczne, na ścianę niechęci do jego problemu, na „bezradność” urzędnika, na głupie przepisy, tak z nimi został.

Trzecie prawo polityków, to budowanie własnej kariery, załatwianie w pierwszej kolejności własnych spraw, spraw własnej rodziny i spraw własnej partii, a dopiero w drugiej kolejności załatwianie spraw publicznych.
Każda partia polityczna dba o „swoich” ludzi. Jeśli dana partia ma w swoich szeregach osoby kompetentne, znające dzieło sprawowania władzy publicznej, to ma prawo takich ludzi desygnować na funkcje publiczne, oczywiście w pewnych proporcjach, które nie naruszają status stanowisk niepolitycznych . Nasz obecny problem polega na tym, że klasa polityczna ma takich ludzi stosunkowo niewielu i nie kształci nowych kompetentnych przedstawicieli władzy, a opiera się w niewiarygodnie dużej mierze na ludziach przypadkowych, często źle zorganizowanych, bez doświadczenia w zarządzaniu obszarami publicznymi, dyspozycyjnymi względem swoich mocodawców – najpierw ONI a dopiero później misja publiczna, do której są powołani.

To powoduje, że Państwo Polskie jest byle jak zarządzane, bardziej na pokaz niż racjonalnie i profesjonalnie. I należy jasno sobie to powiedzieć, stopień kumoterstwa i kolesiostwa w załatwieniu spraw personalnych, obsady stanowisk i załatwiania pracy tzw. „swoim” jest niespotykanie wielka w dziejach polski demokratycznej. Z moich obserwacji wynika, że tzw. konkursy rozpisane na stanowiska publiczne w 99% są picem, czyli fikcją. Zdecydowana większość tych stanowisk jest z góry obsadzona „swoimi” i niestety w znacznej mierze niekompetentnymi osobami.

Czwarte prawo polityków, to jest myślenie i działanie doraźne, bieżące, nieperspektywiczne. Najdłuższe myślenie przeciętnego polityka nie sięga dalej niż cztery lata kadencji, w której działa, a tak naprawdę jest rok, dwa, w którym zamyka się myślenie tego co chce i co robi dany polityk.
Z całą świadomością obnażam ten stan rzeczy, choć robię to z przykrością, ponieważ nadal jestem politykiem. Nie mam zamiaru się na tym tle wybielać, że jestem inny, bo i tak w tej sytuacji to nie ma żadnego znaczenia, przez przeciętnego człowieka jestem tak samo zaszeregowany jak pozostali politycy. Jednak piszę o tym, ponieważ potrzebna jest nam politykom poważna refleksja nad dzisiejsza rzeczywistością. Przecież istotą polityki jest rozwiązywanie problemów, jest dbanie o rozwój kraju i poszczególnych regionów, jest walka o przejrzystość życia publicznego i dbanie o interes społeczny, jest walka o lepszą jakość życia Polaków.

Jeśli politycy tego nie zrozumieją, to jestem przekonany, że ludzie wezmą swoje sprawy w swoje ręce. To nie jest dobre rozwiązanie, ale bez zmiany sposobu zarządzania naszym krajem, bardzo prawdopodobne.
Niejednokrotnie w swoich felietonach podkreślałem, że jesteśmy 23 lata po przemianach ustrojowych, to już jedno całe pokolenie wyrosło w Polsce demokratycznej. Zatem musi się rodzić pytanie co jako społeczeństwo osiągnęliśmy, co jest naszym atutem?

Niestety, poza szczęściem, że będąc w Unii Europejskiej możemy korzystać ze środków unijnych przeznaczonych na rozwój Polski, niewiele osiągnęliśmy jako społeczeństwo, mimo, że przeciętny Polak, który ma pracę pracuje średnio nie 8 a 10 godzin dziennie, to nie może się dorobić i doczekać godziwego poziomu życia, ponieważ pracuje za niewielkie pieniądze, waloryzacja emerytur wystarcza realnie na pokrycie trzech miesięcy kosztów podwyżek, które serwuje się nam w prawie każdej dziedzinie życia. Generalnie żyjemy na kredyt, a 2,5 mln. Polaków szuka swojego szczęścia życiowego poza granicami kraju.
Najdziwniejsze jest to, że politycy tego nie dostrzegają, nie mają koncepcji wyprowadzenia Polski ze stagnacji niskiego poziomu życia przeciętnego Polaka i tak naprawdę akceptują ten stan rzeczy.

Myślę, że Polacy zasługują na więcej, choć to Oni przecież wybierają takich polityków jakich wybierają i to Oni rozliczają tych polityków z takiego działania jak rozliczają i to Oni będą wybierać następnych polityków w następnych wyborach.
Używam słowa ONI, ponieważ niedługo tak będzie ONI – politycy i ONI ludzie, rozdźwięk jest co raz większy, choć sprawy i problemy do rozwiązania są NASZE WSPÓLNE!

1 komentarz:

  1. od dawna uważam,że funkcja posła powinna byc funkcją społeczną..ot i tyle a z tych 460 raptem zostałoby moze 20,którzy za free i w wolnym czasie chcieliby cos zrobic dla innych,dzis posadka poselska to niezła kasa,pewna praca,wysokie dochody ,,poza,,od róznych lobby...niezła samokrytyka Panie Dyduch,choć i Pan zawiódł Wałbrzyszan,dziś w tym ieście mieszka...k....złodziej i emeryt a reszta jest wyrobnikami w obozach pracy( wsse) na śmieciowych umowach,bez praw pracowniczych,ech...politycy

    OdpowiedzUsuń