Jako polityk z coraz większym niepokojem i zażenowaniem obserwuje
rozdźwięk jaki następuje między rzeczywistością, czyli jakością życia dnia
powszedniego każdego z nas, a „problemami”, którymi zajmują się politycy, Ci
znani z pierwszych stron gazet, jak i Ci z ludu, tacy jak parlamentarzyści,
którzy w czasie kampanii prześcigali się w składaniu postulatów, co to Oni nie
zrobią dla mieszkańców regionu, z którego kandydują.
Z przykrością muszę stwierdzić, że wstyd mi za klasę
polityczną w Polsce, gdy patrzę jak brnie Ona w ślepy zaułek swojego
półświatka, zupełnie wyalienowanego z normalnego życia. Ten polityczny półświatek
rządzi się dziwnymi prawami i stawia sobie specyficzne cele.
Pierwsze prawo polityków jest uniwersalne i opiera się na…
wzajemnej nienawiści. Politycy różnych opcji partyjnych szczerze się
nienawidzą. Jak oglądamy debaty publiczne w mediach, a tym bardziej debaty w
polskim parlamencie, to łatwo można zauważyć jak duże są rozbieżności w
podejściu poszczególnych przedstawicieli partii do tego samego problemu, w jak
niskiej kulturze politycznej formułowane są argumenty jak ten problem
rozwiązać, przy tym padają wzajemne oskarżenia, kto jest winien, że ten problem
się w ogóle pojawił, a atmosfera tych debat jest ziejąca nienawiścią. W takiej
sytuacji dany problem nigdy nie jest dogłębnie omówiony i przeanalizowany,
przez to często nigdy nie jest
dostatecznie dobrze rozwiązany, bo w takim wydaniu myślenia i podejścia
politycznego, nie chodzi o realne rozwiązanie tego problemu, tylko chodzi o to kto
w tej debacie lepiej wypadnie, jak tę debatę ocenią ich potencjalni wyborcy, i
kto komu bardziej dokopał.
Takie podejście polityków do każdego problemu, który jest
polem walki, spłyca jego pozytywne rozwiązanie, a wzajemna zawiść jest po
prostu groźna ponieważ wprowadza zaślepienie, które nie jednoczy, a dzieli polityków,
w sposobie rozwiązania problemu, który jest ważny dla całego społeczeństwa. Taka
sytuacja powoduje, że cały szereg spraw i problemów do rozwiązania w naszym
kraju jest spłycana, jest zbywana, jest bałaganiarska, jest niedopracowana, a
to z kolei wpływa na jakość naszego życia publicznego i na jakość życia każdej
polskiej rodziny.
Może dla wielu ten problem jest niedostrzegalny, ale jestem
przekonany, że z upływem czasu, większość Polaków się przekona, że żyje w źle
zorganizowanym kraju, kraju o takiej jakości jak dzisiejsza jakość i kultura
debaty politycznej.
Drugie prawo polityków, to ucieczka od rzeczywistych
problemów jakie mają dzisiaj ludzie i pozorowanie ( udawanie ) w ich
podejmowaniu i ich rozwiązywaniu.
Dzisiaj politycy są wygodni, a część z nich nie jest w ogóle
przygotowana do pełnienia misji, które wyznaczyli im obywatele. Wygoda polega
na tym, że politycy uciekają od rozwiązania problemów, które dotykają
szeregowych ludzi, nie chcą albo nie potrafią podjąć interwencji, zbywają ludzi
z problemami stwierdzając, że nic w tej sprawie nie mogą zrobić, że sprawa jest
poza ich zasięgiem, co niektórzy napiszą jakieś pismo interwencyjne lub
interpelacje i mówią potrzebującym ludziom, że podjęli sprawę, no ale siła
wyższa spowodowała, że w tej sprawie nie można nic zrobić. A ten biedny
człowiek jak trafiał na bariery biurokratyczne, na ścianę
niechęci do jego problemu, na „bezradność” urzędnika, na głupie przepisy, tak z nimi został.
Trzecie prawo polityków, to budowanie własnej kariery, załatwianie
w pierwszej kolejności własnych spraw, spraw własnej rodziny i spraw własnej
partii, a dopiero w drugiej kolejności załatwianie spraw publicznych.
Każda partia polityczna dba o „swoich” ludzi. Jeśli dana
partia ma w swoich szeregach osoby kompetentne, znające dzieło sprawowania
władzy publicznej, to ma prawo takich ludzi desygnować na funkcje publiczne,
oczywiście w pewnych proporcjach, które nie naruszają status stanowisk
niepolitycznych . Nasz obecny problem polega na tym, że klasa polityczna ma
takich ludzi stosunkowo niewielu i nie kształci nowych kompetentnych przedstawicieli
władzy, a opiera się w niewiarygodnie dużej mierze na ludziach przypadkowych,
często źle zorganizowanych, bez doświadczenia w zarządzaniu obszarami
publicznymi, dyspozycyjnymi względem swoich mocodawców – najpierw ONI a dopiero
później misja publiczna, do której są powołani.
To powoduje, że Państwo Polskie jest byle jak zarządzane,
bardziej na pokaz niż racjonalnie i profesjonalnie. I należy jasno sobie to
powiedzieć, stopień kumoterstwa i kolesiostwa w załatwieniu spraw personalnych,
obsady stanowisk i załatwiania pracy tzw. „swoim” jest niespotykanie wielka w
dziejach polski demokratycznej. Z moich obserwacji wynika, że tzw. konkursy rozpisane
na stanowiska publiczne w 99% są picem, czyli fikcją. Zdecydowana większość
tych stanowisk jest z góry obsadzona „swoimi” i niestety w znacznej mierze
niekompetentnymi osobami.
Czwarte prawo polityków, to jest myślenie i działanie
doraźne, bieżące, nieperspektywiczne. Najdłuższe myślenie przeciętnego polityka
nie sięga dalej niż cztery lata kadencji, w której działa, a tak naprawdę jest
rok, dwa, w którym zamyka się myślenie tego co chce i co robi dany polityk.
Z całą świadomością obnażam ten stan rzeczy, choć robię to z
przykrością, ponieważ nadal jestem politykiem. Nie mam zamiaru się na tym tle
wybielać, że jestem inny, bo i tak w tej sytuacji to nie ma żadnego znaczenia,
przez przeciętnego człowieka jestem tak samo zaszeregowany jak pozostali
politycy. Jednak piszę o tym, ponieważ potrzebna jest nam politykom poważna
refleksja nad dzisiejsza rzeczywistością. Przecież istotą polityki jest
rozwiązywanie problemów, jest dbanie o rozwój kraju i poszczególnych regionów,
jest walka o przejrzystość życia publicznego i dbanie o interes społeczny, jest
walka o lepszą jakość życia Polaków.
Jeśli politycy tego nie zrozumieją, to jestem przekonany, że
ludzie wezmą swoje sprawy w swoje ręce. To nie jest dobre rozwiązanie, ale bez
zmiany sposobu zarządzania naszym krajem, bardzo prawdopodobne.
Niejednokrotnie w swoich felietonach podkreślałem, że
jesteśmy 23 lata po przemianach ustrojowych, to już jedno całe pokolenie
wyrosło w Polsce demokratycznej. Zatem musi się rodzić pytanie co jako
społeczeństwo osiągnęliśmy, co jest naszym atutem?
Niestety, poza szczęściem, że będąc w Unii Europejskiej
możemy korzystać ze środków unijnych przeznaczonych na rozwój Polski, niewiele
osiągnęliśmy jako społeczeństwo, mimo, że przeciętny Polak, który ma pracę
pracuje średnio nie 8 a 10 godzin dziennie, to nie może się dorobić i doczekać
godziwego poziomu życia, ponieważ pracuje za niewielkie pieniądze, waloryzacja
emerytur wystarcza realnie na pokrycie trzech miesięcy kosztów podwyżek, które
serwuje się nam w prawie każdej dziedzinie życia. Generalnie żyjemy na kredyt,
a 2,5 mln. Polaków szuka swojego szczęścia życiowego poza granicami kraju.
Najdziwniejsze jest to, że politycy tego nie dostrzegają,
nie mają koncepcji wyprowadzenia Polski ze stagnacji niskiego poziomu życia
przeciętnego Polaka i tak naprawdę akceptują ten stan rzeczy.
Myślę, że Polacy zasługują na więcej, choć to Oni przecież
wybierają takich polityków jakich wybierają i to Oni rozliczają tych polityków
z takiego działania jak rozliczają i to Oni będą wybierać następnych polityków
w następnych wyborach.
Używam słowa ONI, ponieważ niedługo tak będzie ONI –
politycy i ONI ludzie, rozdźwięk jest co raz większy, choć sprawy i problemy do
rozwiązania są NASZE WSPÓLNE!